Analiza raportu Wilsona i możliwosci w nim prezentowanych (w kontekscie Polski).
Pełna wersja publikowana w Forum Akademickim 12/2012 (wydanie drukowane)
(C)MD 2012
.
Pełna wersja do nabycia od wydawcy FA!!
.
Czytając z zainteresowaniem wypowiedzi przedstawicieli polskiej nauki i gospodarki nt. współpracy pomiędzy uczelniami a firmami, pomyślałem, że warto byłoby opisać podobne kwestie z Wlk. Brytanii, która sama przechodzi właśnie przez fazę zacieśniana współpracy w wyniku dogłębnej debaty publicznej.
.
Tak jak u nas pojawiają się coraz głośniejsze głosy krytyki odnośnie skuteczności kształcenia, tak przez Wlk. Brytanię przetoczyła się ogromna debata, częścią której stał się bogaty przedsiębiorca Simon Dolan, autor książki „Jak zarobić miliony bez dyplomu”. Dolan, wart kilkaset milionów funtów self-made man, mówił wprost o „bezwartościowych” studiach oraz „śmiesznych” kierunkach, jak również wyraził pogląd, iż czas studiów, jeżeli nie przekładający się na poprawę umiejętności potencjalnego pracownika, zapewnia jedynie stratę kilku lat, ponieważ jedyną różnicą pomiędzy kandydatami zaraz po szkole średniej a absolwentami (nieskutecznych kierunków) jest różnica wieku (saldo: wyłącznie utracone lata). Nie jest to nic nowego – dzieci rożnych moich brytyjskich znajomych wściekają się na „swoją głupotę” oraz „uleganie rodzinie by pójść na studia” podczas gdy ich koledzy i koleżanki z high school, zaczynający pracę zaraz po maturze, już zarabiają, mogą brać kredyty na dom i samochód oraz cieszą się dobrym życiem, przy okazji zdobywając kilkuletnią przewagę doświadczenia praktycznego oraz umiejętności, cech mile widzianych przez komisje rekrutacyjne większości firm. Niedawne wprowadzenie wyższego czesnego na brytyjskich uniwersytetach, prowadzącego do dramatycznego zwiększenia zadłużenia absolwentów korzystających z kredytów państwowych na pokrycie czesnego, stanowi dodatkowy sygnał by kilkukrotnie przemyśleć celowość studiów – poza rozróbami w większych miastach, członkowie Unii Studentów najczęściej zwracali uwagę właśnie na ten fakt. Część komentatorów dodawała, że jeszcze sam system jest demotywujący dla kredytobiorców, ponieważ ustawodawca zażyczył sobie by istniała korelacja pomiędzy wysokością zarobków po studiach a ilością oddawanych pieniędzy, a więc by ci, którym udało się znaleźć dobrą pracę oddawali państwu o wiele więcej niż ci, dla których studia, „wysiłek” i (zapożyczone) wydatki na nie okazały się stratą czasu, zaś wiedza niepotrzebna lub nieprzydatna, ponieważ nie mogą znaleźć pracy lub układają towar na półkach (śpieszę uspokoić gniewnych komentatorów – ja też tak pracowałem by zarobić na brytyjskie czesne, niemniej nie widziałbym siebie po kilku latach studiów na tym samym stanowisku „menedżera towarów półkowych”). Mój brat klnie do dzisiaj, odsyłając co miesiąc pokaźny czek dla rządu Jej Królewskiej Mości, podczas gdy spotykani przezeń bezrobotni koledzy ze studiów nie mają takiego problemu, podobnie jak ci zarabiający poniżej 21000 funtów.
.
Co ważne dla krajów cieszących się z rozwoju akademickiej gałęzi przemysłu, Dolan w swych przemyśleniach mówi o jeszcze jednej bardzo ważnej kwestii: uniwersytety nigdy nie były miejscem do którego mogą iść wszyscy. Może więc, tracąc swoją elitarność, również wabią niepotrzebnie ludzi, którym studia nie są niezbędne do życia i kariery?
Innym ciekawym głosem był profesor z Saïd Business School (Univ. Of Oxford), nawołujący do zacieśnienia więzi pomiędzy nauką a biznesem oraz zwiększenia wpływu badań naukowych na gospodarkę. Andrew Pettigrew podsumował działania wielu naukowców następująco: 50% artykułów nikt nie czyta poza autorami, recenzentami i redaktorami (czasopism), zaś 90% się nie cytuje. Można więc pokusić się o pytanie: czy tysiące naukowców badających przeróżne kwestie, pisze dla samego pisania (czyt. dla awansu) a nie by zmieniać/poprawiać świat? Apel Pettigrew był prosty, by naukowcy w swych pracach zawsze odnosili się do dwóch typów wiedzy: „co” i „jak”, pozwalających na przełożenie ich odkryć na praktyczne funkcjonowanie świata.
.
W marcu 2012 pojawił się raport Komisji Wilsona (Wilson Report) będący wynikiem długiej analizy stosunków państwo-uczelnie-gospodarka-społeczeństwo. Odniosę się do kilku, wg. mnie najważniejszych spostrzeżeń/zaleceń Raportu.
.
Jak w wielu krajach, Komisja doceniła rolę staży i praktyk w tworzeniu odpowiednio wykwalifikowanego absolwenta i poprawianiu jego szans na zatrudnienie. Wiem, że i w Polsce dużo się mówi, tworzone są programy wspierania, udostępniane fundusze. Niemniej jest jeden brytyjski mechanizm, nad którym powinno się pochylić polskie Ministerstwo: sandwich year, czyli roczna przerwa na praktykę, zaplanowana jako nieodłączna część programu studiów, z reguły pomiędzy 2 a 3 rokiem licencjata (nie mylić z gap year – roczną przerwą na podróże, itp.). Po dwóch latach zajęć, student ma dosyć wiedzy teoretycznej by móc wejść w przemysł i zintegrować ją z praktyką, a potem wrócić na ostatni rok i otrzymać zaawansowane szlify, spinające całość doświadczeń. Dobrze prowadzony system sandwich year ma jeszcze jedną zaletę: pracujący za darmo praktykanci zdobywają nie tylko praktyczne doświadczenie branżowe ale i nawiązują ważne kontakty pozwalające na późniejsze zatrudnienie (już pełnego) absolwenta. Na moim uniwersytecie, na kierunkach prowadzących taki system, zatrudnienie absolwentów w firmach, w których wcześniej odbywali praktyki, było bliskie 100% (jeżeli oczywiście chcieli pracować w zawodzie po studiach). Działy HR firm, znając i rozumiejąc ten system, planowały z rocznym wyprzedzeniem zatrudnianie „swoich” praktykantów, czyt. absolwentów z rocznym doświadczeniem zawodowym oraz po pełnej weryfikacji ich umiejętności i z roczną znajomością firmy, a więc potrafiących stać się produktywnymi członkami zespołu już od pierwszego dnia.
.
Raport Wilson’a zwraca również uwagę na nadmierne ukierunkowanie zarówno ambicji studentów jak i samych uniwersytetów na korporacje, podczas gdy uczelnie powinny wspierać rozwój sektora MSP, w takim samym jeżeli nie w większym stopniu niż wielkich firm szczególnie, że ilość miejsc pracy w obu sektorach rożni się dramatycznie. Powody takiego zachowania będą podobne we wszystkich krajach, ponieważ zachowanie korporacji jest bardziej strategiczne (a więc przewidywalne), tak samo jak ich zapotrzebowanie na pracowników jest relatywnie stabilne, za to w świecie małych firm, zarówno tempo zmian, jak również ewolucji oczekiwań i zakresu potrzeb jest o wiele większe i wymaga o wiele bardziej zaawansowanych systemów monitoringu a nawet głębszej interakcji z setkami małych firm. Dodatkowo, poziomy przedsiębiorczości jak i wiedzy o niej na uczelniach odbiegają (negatywnie) od tego co potrzebuje gospodarka – widać to np. w przypadku oferowania kierunku „Management” (rozumianego najczęściej jako produkcję menedżerów do cudzych firm) a nie „Business”, czyli programu zorientowanego na samodzielną działalność. Osobiście uważam, że można dodać jeszcze jedno uzasadnienie ukierunkowania uczelni na produkcję absolwentów dla korporacji – ich kariery, od niedawna monitorowane obowiązkowo w Polsce, są właśnie takie, do monitorowania, udokumentowania. Praca w korporacji to stabilność, powolna ścieżka awansu, dobre pieniądze, często lepsze niż w MSP lub własnym biznesie, stąd chyba dominacja pro-korporacyjnych ambicji absolwentów, poszukujących pracowitego, dostatniego aczkolwiek relatywnie spokojnego życia bez zagrożeń, niespodzianek. Za to produkcja biznesmenów do sektora MSP to przecież niepewne zarobki (często zależne od miejsca działania lub odłożone w czasie), duża rotacja na stanowiskach, zakładanie i zwijanie firm, plajty, itp., czyli niemierzalne statystyki dla Ministerstwa lub własnego marketingu, bo kto się chce pochwalić jak ciężko jest właścicielom start-up’ów lub ile firm z udziałem absolwentów padło (nawet jeżeli okażą się wszyscy Steve Jobs’ami za parę lat, to teraz ponoszą klęskę za klęską)? Niemniej, ważne jest, by uczelnie wyrwały się ze swojego zaślepienia i aktywnie motywowały studentów do przemyślenia nie-korporacyjnych ścieżek kariery.
.
Komisja zwraca uwagę na jeszcze jeden problem w relacjach pomiędzy uczelniami a big business – w dużych firmach i korporacjach funkcjonują systemy pozwalające na filtrowanie aplikacji chętnych o pracę. Według Wilsona owe systemy powinny być regularnie monitorowane, czy nie odrzucają wartościowych kandydatów z racji nie posiadania przez nich łatwego do zaszufladkowania wykształcenia, umiejętności, doświadczeń, cech. W przypadku MSP łatwiej jest znaleźć pracę absolwentowi z niestandardowym (dla big business) wykształceniem, ponieważ dzięki bardziej bezpośredniej interakcji, potencjalny pracodawca może przekonać się o zaletach takiego kandydata.
.
By zwiększyć przejrzystość skuteczności kształcenia, Komisja postuluje by jak najszybciej wprowadzić system publikowania informacji o zatrudnieniu absolwentów wg. zakładów/wydziałów (departments). Domaga się tym samym doprecyzowania i rozpowszechnienia informacji kluczowych przy podejmowaniu decyzji o studiach. Nie jest to całkowita rewolucja, ponieważ jednostki organizacyjne występują w rożnych rankingach (np. naukowych) i średniej jakości uczelnia może mieć jeden świetny wydział, zaś dobra uczelnia może hodować akademicką „czarną owcę”. Osobiście, wołałbym zobaczyć informacje o skuteczności pojedynczych kierunków, ponieważ niedoprecyzowanie w postaci „department” nadal może umożliwiać skuteczne ukrywanie nieprzydatnych kierunków w gąszczu programów oferowanych przez każdą jednostkę, nie wymuszając niezbędnych reform a tym samym marnując czas, wysiłki i pieniądze studentów skuszonych nieuczciwą(?) ofertą. Dodatkowym czynnikiem informacyjnym powinny być modele ścieżek zatrudnienia, na podstawie wybranych próbek aktualnych absolwentów, budowane na 4-letnie okresy i regularnie weryfikowane.
.
Kolejny apel odnosi się do doktorantów. Komisja postuluje by każdy z nich miał możliwość odbycia 8-12 tygodniowego stażu powiązanego z prowadzonymi badaniami. Podobnie jest z apelem do uczelni by umożliwiały swoim pracownikom (post-doc) odbycie podobnej praktyki raz na 3 lata oraz umożliwiały odbycie pro-przedsiębiorczych szkoleń, które docelowo stałyby się częścią systemu standardowej oceny pracownika, wprowadzając kontakt z realnym światem do życia każdego naukowca. Osobiście wołałbym zobaczyć taki wymóg, a nie jedynie zalecenie, by wymusić na młodych i niemłodych badaczach większy kontakt z rzeczywistością.
.
Najciekawsza z całego raportu jest próba zdefiniowania roli uniwersytetów we współczesnym systemie gospodarczym. Komisja Wilson’a, odwołując się do koncepcji gospodarki opartej na wiedzy oraz jej roli w dalszym rozwoju Wlk. Brytanii, uznała uniwersytety za podstawową sile pozwalającą na dostarczenie odpowiednich kadr w obliczu ciągle rosnącego zapotrzebowania gospodarki na pracowników kreatywnych, przedsiębiorczych, innowacyjnych. To dzięki uczelniom ma następować postęp technologiczny i naukowy, zaś one same stają się centrami pozyskiwania inwestycji zagranicznych. O tym ostatnim aspekcie pisałem niedawno w kontekście wydziałów zagranicznych (FA 7-8/2012) – brytyjskie uczelnie skutecznie penetrują świat i pozyskują nie tylko inwestycje na badania od zagranicznych firm dla siebie ale często stają się również kanałem przepływu pieniędzy do firm działających w Wlk. Brytanii. Ulokowane po sąsiedzku firmy, gdy działają w innych krajach, również naganiają klientów biznesowych swoim uniwersytetom. Wiem, że są już pierwsze przypadki w Polsce, ale kiedy będziemy mogli zobaczyć taką symbiozę na szeroką skalę?
.
Ważne jest, by uczelnie zdały sobie sprawę z wielobiegunowości każdej formy współczesnej działalności – tak jak firmy współpracują z rożnymi dostawcami i odbiorcami, tak uniwersytety będą musiały przystosować się do skomplikowanych modeli współpracy z państwem, samorządami, firmami, innymi uczelniami oraz podmiotami zagranicznymi. Niestety wymaga to zmiany podejścia do zarządzania uczelniami, otwartości na zmianę, przedsiębiorczości, umiejętności zarządzania wieloma sprawami na raz. Może dlatego najszybciej rozwijającym się segmentem zatrudnienia na brytyjskich uniwersytetach jest kadra menedżerska, przy czym kryteria doboru wcale nie są ograniczone wyłącznie do ludzi z doświadczeniem akademickim. A u nas? Doktorat to podstawa do każdej funkcji, ale już zdolności menedżerskie lub praktyczne doświadczenie w zarządzaniu firmami lub instytucjami nie jest już (formalnie) wymagane. Ogłoszenia o wakatach na najwyższych poziomach brytyjskich uczelni mówią o otwartości komisji rekrutacyjnej na aplikacje od doświadczonych menedżerów z firm prywatnych, korporacji, szefów instytucji rządowych, fundacji, byle tylko posiadali niezbędne doświadczenie w zarządzaniu instytucją o podobnej wielkości, złożoności, spotkali się z podobnymi problemami, lub mają wiedzę, umiejętności i kontakty niezbędne do wykonania zadań. A bez doktoratu można się dostać nawet na dziekana.
.
I to właśnie w skomplikowaniu współczesnego świata leży przyszłość uniwersytetów – są one instytucjami zaangażowanymi w ogromną ilość gałęzi przemysłu, współpracują z przeróżnymi instytucjami, firmami, organizacjami i ludźmi, działają bezpośrednio lub pośrednio w wielu krajach oraz na rożnych szczeblach: lokalnych, regionalnych, narodowych i globalnych. Nie tylko same się reklamują, ale i stanowią reklamę dla regionu a nawet i państwa, w którym mają siedzibę, pozyskują dla siebie zasoby ale i mogą stać się kanałem przepływu zasobów dla innych. Dzięki temu, nie mogą działać w odosobnieniu – nie tylko one same muszą zbudować relacje i wspierać rożne działania, ale i muszą być wspierane przez polityków, dyplomatów, instytucje, firmy a nawet osoby prywatne.
.
Na koniec jedno spostrzeżenie – Raport Wilsona zwraca uwagę na siłę i skuteczność inicjatyw oddolnych, będących nie tylko uzupełnieniem gigantycznych planów państwa i jego instytucji, ale często wyprzedzających pomysły urzędników. Współpraca uczelnie-gospodarka to nie tylko publiczne debaty, działania Ministerstwa, drogie raporty, stowarzyszenia rektorów i komisje uczelniane, ale współdziałanie wykładowców jednego przedmiotu z całego kraju, wymiana informacji pomiędzy kierownikami programów, szefami biur karier czy stowarzyszeń absolwenckich. Wszystko to ma na celu oddolne wypracowanie najlepszych standardów, wymianę wiedzy i pomysłów oraz zaangażowanie tych, z którymi najczęstszy kontakt ma student – obiekt naszych analiz.