Nowa Ustawa a umiędzynarodowienie

Analiza reformy polskiej Usatwy o szkolnictwie wyższym, wdrożonej w 2011 po wielu debatach i bitwach.
Pełna wersja publikowana w Forum Akademickim 12/2011 (wydanie drukowane)
(C)MD 2011

.
Pełna wersja do nabycia od wydawcy FA!!
.
Przeczytałem najnowszą Ustawę o szkolnictwie Wyższym mając nadzieję na dramatyczną poprawę kwestii związanych z umiędzynarodowieniem polskich uczelni oraz szukając śladów uczenia się od bardziej zaawansowanych państw Zachodu i wdrażania najlepszych rozwiązań. Niestety, wiele kwestii mogło być lepiej dopracowane.
.
Już w art.2 brakuje znaku, że Polska czuje się częścią szerszego systemu szkolnictwa wyższego – dlaczego nie można było dodać tłumaczeń na angielski kluczowych terminów, by raz na zawsze ujednolicić terminologię niezbędną do opisywania naszej rzeczywistości akademickiej dla reszty świata? Czy uczelnia niepubliczna to „non-public” czy „private”? Czy studia niestacjonarne to znane na całym świecie „part-time studies”? Artykuł 3 dokładnie określa typologię możliwych instytucji, ale ustawodawca nie zadbał o zamkniecie furtki marketingowej, pozwalającej akademiom czy politechnikom nazywać się po angielsku „universities”. A najbardziej pragnąłbym decyzji o tłumaczeniu terminu „wyższa szkoła”, by nazwy naszych instytucji nie tylko brzmiały podobnie i logicznie, ale by obcokrajowiec mógł się zorientować co do ich prawdziwego statusu.
.
Art.8, pkt.3, opisując warunki oceny programowej mówi o „akredytacjach lub certyfikatach instytucji międzynarodowych” ale nie wspomina o podstawowej formie współpracy z uczelniami zagranicznymi jaką jest prowadzenie programów dwu-dyplomowych lub udział w konsorcjach programowych prowadzącym do większej ilości dyplomów. Nie każda uczelnia chce i potrafi takie programy budować i prowadzić, więc taka siła instytucjonalna powinna być jednym z kryteriów oceny (o kosztach takich przedsięwzięć, m.in. kadrowych pisałem w FA 5/2011).
.
W art.11, w części dotyczącej odbierania prawa do prowadzenia kierunku, chciałbym zobaczyć wyraźne wpisanie wymogu umożliwienia studentom zamykanego kierunku ukończenie go w innej instytucji. Ma to sens, ponieważ student nie może być ofiarą słabości instytucjonalnej (utraty minimum kadrowego, zapaści finansowej, złego zarządzania, itd.) która przekłada się na słabnący podczas wygaszania kierunek (odpływ kadry, coraz mniejsze zaangażowanie) lub otrzymywać ofertę alternatywną do tego kierunku, na który się świadomie zdecydował.
[…]
W całym rozdziale 2 (artykuły 18-32), o tworzeniu i likwidacji uczelni, brakuje adnotacji na temat statusu uczelni zagranicznych chcących operować w Polsce, a szczególnie klasyfikacji uczelni według trybu własności: czy polskie filie brytyjskich lub amerykańskich uczelni też będą rozróżniane jako „publiczne” lub „niepubliczne” według formy własności w kraju pochodzenia lub formy rejestracji u nas?
[…]
Rozdział 4 (artykuły 41-44), jest bardziej o cudzoziemcach w Polsce niż o „współpracy międzynarodowej w zakresie kształcenia i badań naukowych”. Czyżby Straż Graniczna miała swój dominujący udział w jego tworzeniu, jako instytucja żywotnie zainteresowana uregulowaniem kwestii wszelkich obcokrajowców, nawet tych na wizach studenckich? W art.42, opisującym warunki kierowania pracowników za granicę, nie zauważyłem jasnego określenia warunków powrotu (a raczej gwarancji zachowania statusu).
[…]
Zarówno Rada Główna (Rozdział 5, artykuły 45-47) jak i Komisja Akredytacyjna (Rozdział 6, artykuły 48-53) nie starają się umiędzynarodowić – np. Rada „może współpracować z międzynarodowymi organizacjami” (pkt.4) ale nie musi, sugerując, że nie ma poza granicami Polski instytucji, kompetencji czy wiedzy przydatnych w dalszym rozwoju naszego szkolnictwa. Zdziwił mnie również brak gotowości do dzielenia się informacjami. Obie instytucje mają udostępniać sprawozdania ze swojej działalności, ale pragnąłbym zobaczyć wymóg udostępniania decyzji, interpretacji, analiz w języku angielskim. Oceny Komisji czy Rady, wydane w języku angielskim i dostępne w Internecie, byłyby dobrym źródłem informacji dla zagranicznych uczelni lub instytucji myślących o współpracy z polskim partnerem ale niezdolnych do dokonania pełnej analizy „due dilligence”, ponieważ całość informacji pochodzi wyłącznie od polskiego partnera który dobrze wie co i jak przetłumaczyć, z których zaświadczeń i jak się opisać by wyglądać na prężny uniwersytet lub instytut naukowy.
[…]
W dziale drugim (artykuły 56-106), dotyczącym ustroju uczelni, art.85, pkt.4 pozostawia dużo do życzenia. Poza wymogiem uzyskania zgody Ministrów (szkolnictwa wyższego i spraw zagranicznych) na utworzenie zagranicznej filii, ustawodawca nie wspomina o potrzebie uzyskania lokalnych akredytacji lub uprawnień. Spełnienie warunków zagranicznych ministerstw lub organizacji nadzorczych wymusi rozwój polskiej uczelni, poprawi poziom wiedzy o praktykach i standardach poza naszymi granicami oraz powinno mieć pozytywny wpływ na jednostkę macierzystą.
[…]
Zasmucił mnie art.94 w części dotyczącej finansowania uczelni, a szczególnie art.94b o dotacjach podmiotowych, w którym nie znalazłem wzmianki o wsparciu tworzenia (lub rozwijania) studiów obcojęzycznych, których kosztochłonność jest o wiele wyższa niż ich polskich odpowiedników chociażby dzięki wyższym przelicznikom pensowym lub stawkom kwotowym kadry (zob: FA 5/2011). Oczywiście, może wystarczyłoby zaznaczyć gotowość do określenia wskaźników kosztochłonności tych studiów przez Ministra (art.96) jako oddzielnego typu. Za to z całą pewnością obcojęzyczne podręczniki akademickie powinny zostać dofinansowane dotacjami opisanymi w art.188, zarówno w formie drukowanych najnowszych wydań jak i elektronicznych materiałów pomocniczych.
Artykuł 99 […]
Art.129, określający możliwości podjęcia drugiego etatu, nadal wzbudza zdziwienie wśród znajomych Anglosasów, nie rozumiejących jak wykładowca może oficjalnie pracować w dwóch uczelniach na raz, de facto u bezpośredniej konkurencji głównego pracodawcy. Fakt, w Anglii czy Irlandii kadra z państwowych uczelni często dorabia u prywaciarzy ale robi to poprzez umowy o dzieło lub prowadząc jednoosobowe firmy konsultingowe, ukrywając swoje zajęcia pozaetatowe i bardzo rzadko figurując w wykazach kadry szkół prywatnych. Prywaciarze najczęściej używają młodych lub słabszych dydaktyków, którzy nie mogli dostać się na „prawdziwe” uczelnie oraz emerytów, dorabiających w zamian za udostępnienie swojego CV i uwiarygodnienie danego koledżu.
W dziale 4 (artykuły 159-226), dotyczącym studiów i studentów, jest niedopracowanych kilka ważnych kwestii. Jedną z największych przewag konkurencyjnych anglosaskich uczelni prywatnych jest oferowanie kilku naborów w ciągu roku (np. wrzesień, luty, czerwiec), dzięki czemu zapewniają sobie ciągłość napływu nowych klientów, którzy kończą szkoły niższego stopnia w kraju pochodzenia w rożnych terminach, lub których procedury wizowe przedłużają się poza początek (np. polskiego) roku akademickiego.
[…]
Art.165, o przenoszeniu osiągnięć (system kredytów ECTS), czyta się, jakby polskie uczelnie ochoczo dołączyły do UE, z gotowością przepisując osiągnięcia z innych instytucji (w tym zagranicznych), bez żadnych wymogów dotyczących minimów programowych przez które prodziekani/dziekani wymagają zaliczenia dodatkowych przedmiotów bez względu na wyrobione przez studenta gdzie indziej punkty ECTS. Oczywiście, Ustawa zapewne wyprzedza o kilka lat system Krajowych Ram Kwalifikacji, ale dzisiejsza praktyka w uczelniach jest diametralnie inna i ECTSy są raczej złem koniecznym lub powodem kreatywnej księgowości niż rzeczywistym sposobem na rozliczanie/uznawanie odbytej nauki.
Art.166, o długości trwania studiów licencjackich i magisterskich (pkt.1-5), określając je ilością semestrów a nie lat, brzmi zachęcająco dla menedżera akademickiego myślącego o poprawie konkurencyjności uczelni poprzez skrócenie czasu trwania studiów, np. z 3 lat do dwóch, ale przy zachowaniu ilości wymaganych semestrów. Ta praktyka, stosowana np. w Wlk. Brytanii, to oferta 6 semestrów realizowanych non-stop, bez wakacji, w pełnym wymiarze godzin, dla studentów, którzy preferują szybsze uzyskanie dyplomu a nie chcą lub nie potrzebują spędzać leniwych wakacji (tzw. tryb „fast-track”).
[…]
Pkt.6 tego samego artykułu, pozostawia długość studiów niestacjonarnych do decyzji (zapewne) samej uczelni, zezwalając na ich przedłużenie o 1-2 semestry, ale nie precyzując takiego obowiązku. W ten sposób zaprzepaszczono szansę poprawy poziomu nauczania na studiach typu „part-time”, ale bez równoczesnego zagwarantowania, że rynek pracy będzie w stanie odróżnić absolwenta z ukończonym 100% wymiarem godzinowym od „tego drugiego”. Przedłużenie studiów niestacjonarnych powinno również odwrócić zapaść ilości chętnych na studia dzienne, ponieważ kandydaci musieliby zmienić swoją analizę korzyści i strat (dzienne: więcej wiedzy + szybsze, ale droższe; niestacjonarne: tańsze + poza godzinami pracy, ale mniej wiedzy i dłuższe).
[…]
Tak napisana Ustawa będzie regulować polskie szkolnictwo wyższe przez kilka następnych lat. Niestety, pomija ona pewne rozwiązania, dzięki którym nasze uczelnie mogłyby poprawić swoją konkurencyjność w kraju i za granicą. W dekadzie ogromnego kryzysu światowego, nieuchronnego pogorszenia wyników polskiej gospodarki oraz coraz gorszego niżu demograficznego, może należało spędzić trochę więcej czasu na obserwacji otoczenia międzynarodowego lub zaprosić do współpracy specjalistów zagranicznych? Ten „zreformowany” system jest jak sito, przez którego oczka przeciekają kolejne szanse na przetrwanie i rozwój naszych 460 uczelni.

Leave a Reply

Your email address will not be published.