Kolejny esej dla uczelnianego czasopisma studenckiego. Jako cynik, podobno miałem dobry/realny oglad na rzeczywistosc… hmmm. Tym razem jako wykładowca.
(C) MD 2006
.
Spalenie biblioteki w Aleksandrii jest postrzegane jako jedna z największych tragedii w historii ludzkości—ogromna ilość woluminów, większość z nich całkowicie nam nieznanych została bezpowrotnie zniszczona, zabierając ze sobą skarby i tajemnice niezliczonej ilości narodów i kultur. Wynalazek druku wyprowadził Ludzkość z ciemnoty (i uwolnił od monopolu wiedzy bronionego przez wieki przez Kościół). Naziści palili książki które były według nich „nieodpowiednie”, starając się ograniczyć wpływ „wywrotowych myśli” na rozwój Niemiec.
Historia bez książek by nie istniała. Wiedza (poza wyjątkami, jak zapamiętywanie tekstów w starożytnej Grecji, czy tez Koranu we współczesnym świecie arabskim) oparta jest na źródłach pisanych. Każda grupa zawodowa/naukowa posiada swoje czasopisma, tak samo jak stowarzyszenia, grupy hobbystyczne, aż do czasopisma o najbardziej wyjątkowym sporcie…chodzeniu (chylę czoła przed humorem Georga Carlin’a). Corocznie dziesiątki tysięcy nowych tytułów jest wydawanych w postaci książkowej.
I co z tego??
Ile książek spoza programu studiów czyta przeciętny student?? Często przeglądam syllabusy i znajduję w nich długą listę literatury „obowiązkowej” (czy więcej niż jeden-tom-na-przedmiot da się przeczytać w semestrze?) jak również „uzupełniającej” a więc (jak rozumiem) tej która ma za zadanie rozszerzyć wiedzę w wybranych zakresach, pogłębić zrozumienie, skontekstualizować podawane teorie.
Gdzie znaleźć tą literaturę??
Kiedy znaleźć czas??
Czy czas spędzony na czytaniu jest ważniejszy od czasu spędzonego na „życiu towarzyskim”??
Czy można zmusić studenta aby czytał więcej niż tylko minimum wymagane przez syllabus/prowadzącego??
Wiem, ze żyjemy w kulturze gdzie czytanie (już) nie jest uznawane za cos „cool”, ludzie nie szanują książek ani wiedzy która w nich czeka, nikt nie chce poświęcić czasu na wtopienie się w świat obecny na miliardach kartek, woląc zamroczyć sobie głowę głupotami jakie wypływają z telewizora (szczególnie z polskich programów…informacyjnych) a podane są prosto łatwo i przyjemnie (nie wymagając użycia procesora…mózgu…a prosto do naszego twardego dysku ;p).
A jednak, 21 wiek jest zapowiadany jako wiek Gospodarki Opartej na … Wiedzy. Nie na umiejętnościach snowboardowych lub balowaniu w drogich klubach lub wypasionych felgach lub na talencie do przekrętów. W Anglii można rozpoznać kto uczęszcza na DOBRY uniwersytet: zapytany o to co…studiuje…odpowiada „I’m reading for a degree in…” (CZYTAM ku dyplomowi z…). Uniwersytet jest dla nich skarbnicą wiedzy, z której należy czerpać pełnymi garściami (i schować dużo do szuflady, na później), okazja która nie trafi się już nigdy więcej (a kiedy będziecie ZNOWU mieli 3 lub 4 lata czasu aby TYLKO zdobywać Wiedzę??).
Domagacie się praktyki, doświadczenia, a czy nie jest dobrym początkiem porównanie wiedzy teoretycznej wyniesionej z zajęć z potwierdzonym doświadczeniem praktyków, którzy dzielą się nim w swoich autobiografiach lub podręcznikach typu „how to…”?? Myślę, ze jako polskie uczelnie nie musimy ściągać Noblistów ani wielkich guru—ich książki są powszechnie dostępne (i łatwiejsze do zorganizowania niż spotkanie z jakąś „gwiazdą” która ma dla was/nas godzinę, góra dwie). Kilku: tak. Ale reszta: szukajcie w książkach! W O’Reilly reference books, pisanych przez ludzi którzy wiedzą wszystko o danej gałęzi przemysłu (jak to mowil sam O’Reilly: „zamawiamy książkę od autora o problemach które będą aktualne w momencie jej WYDANIA, a wiec 2 lata później”!!!), czy autobiografiach tytanów biznesu jak Lee Iacocca, Donald Trump, George Soros, i tysięcy innych. Ich wiedza czeka na was: zawsze dostępna, za rozsądne pieniądze (albo i za darmo jeśli ściągacie przez bitorrent’a ;p) i możecie z niej korzystać w każdej chwili i sytuacji (na plaży, w domu, pociągu).
.
Tylko dzięki ogromnej ilości wiedzy w przeróżnych dyscyplin, będziecie mogli prowadzić (i rozwijać) biznesy w 21 wieku. Nigdy nie wiecie gdzie i kiedy przyda się najmniejsza drobinka wiedzy którą zdobyliście czytając artykuł w czasopiśmie o modzie/komputerach czekając u dentysty/fryzjera lub czytając czyjaś autobiografię na plaży.
.
Ostatnia sprawa: dlaczego na kierunku Zarządzanie nie mamy przedmiotu „Wielcy Menedżerowie w literaturze świata”?? Czy omówienie książki Donalda Trumpa nie wzbogaciłoby wiedzy studentów?? Skoro facet jest wart 4 miliardy dolarów to chyba WIE o czym pisze??
.
Polecam www.thinkers50.com ranking największych myślicieli/autorów z zakresu Zarządzania.