Czekacie na sobotę?

“Czekając na sobotę” HBO to smutny film, ale dla mnie ma w sobie przebłysk optymizmu

Po raz kolejny obejrzałem dokument HBO. Jakoś tak mam, że na przemian śmieję się z debilizmu bohaterów, ale za kolejnym oglądnięciem dostaję doła, że w kraju taki syf. Niedawno miałem nieprzyjemność zrobić maraton „Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym” gdzie pokazano (cirka 2003) losy „modelek i fotomodelek” rekrutowanych przez debilnych właścicieli głupawych foremek, którzy zaraz potem wystawiali owe młodociane Naomi Campbell na lokalne dyskoteki lub do podrzędnych lokali podczas obiadków biznesowych by paradowały półnago lub wałczyły w kisielu (ajk zapewne robi to Naomi od lat). Owe gwiazdy waliły drzwiami i oknami, licząc na wyrwanie ich z niedoli pod-częstochowskiej czy daleko-pod-warszawskiej.
.
W „sobocie” jest gorzej, bo nie widziałem wyłącznie kolekcji nieuków, debili czy tumanów przywalonych jabolem. Rodzina od zbierania butelek była poczciwa, a blond synek nauczycielki przyprawił mnie o depresję gdy go słuchałem. Nie przez to o czym mówił, ale JAK mówił. Widziałem w nim głębię, zmarnowany intelekt (a to dla mnie największy grzech na świecie), ten rzadki zasób za jakim uganiają się wielkie korporacje. Tutaj, gnił w malej wsi, świadomy ledwo-ledwo swego zaprzepaszczonego życia, wegetujący w środowisku które reaguje wyłącznie na najbardziej podstawowe bodźce (straszna jest opowieść o tym ja „poczuł ból w środku”).
Niemniej, zarówno syn jak i rodzina od butelek dali mi nadzieje. Jeżeli oni, żyjący „życiem” które trudno nazwać czymkolwiek więcej niż degeneracyjna wegetacja, jakoś dają sobie radę, to może i jest nadzieja dla całego naszego upadłego narodu? Ta rodzina to dla mnie ogrom smutku ale i promyk optymizmu. Ojciec po wypadku za który dostaje 600PLN renty, mama sprzątająca po dyskotece i 11 dzieci, z których większość nadal mieszka z rodzicami. I jakoś żyją (w sumie naliczyłem 900PLN miesięcznie na jakieś 9-10 osób). Fakt, jak sami przyznają, nie zawsze jest dobrze, ale siekiery nie latają a blizn nie widać…
.
Ważne są dla mnie trzy wnioski.
Pierwszy: w trudnych sytuacjach ludzie izolują się emocjonalnie by nie zwariować/wybuchnąć. Prawie wszyscy w programie mówią przez zaciśnięte szczeki lub opisują jak nie dopuszczają do siebie wielu wyższych uczuć. To znaczy, ze albo stworzyliśmy pokolenia (nie jedno) bezemocjonalnych klonów, lub (bardziej prawdopodobne), na polskiej wsi, pod powierzchnia, gotuje się ogrom uczuć, potężnych emocji, których wybuch może… być ciekawy.
Drugi: nie wszystko stracone, wystarczy zmienić kierunek dewolucji tego państewka, uniemożliwić aktualnym głupawym politykierom niszczenie systemu. Już niedługo zabraknie im kłamstw a ideologicznie nie maja pomysłów na inne rozwiązania niż dziki kapitalizm który doprowadził 90% Polski i Polaków do stanu z tego programu.
Trzeci: należy przywrócić PGRy. Powrót instytucji zapewniającej dochody, dyscyplinę, prace i rutynę na polskiej prowincji zmieni jej rzeczywistość. Economic Psychology anyone (psychology of unemployment)? Nagle okaże się, ze dołożenie do odbudowy PGRow będzie tańsze niż zasiłki dla bezrobotnych oraz finansowe konsekwencje wiecznego bezrobocia, a i PGRy zapewnią dostawy ważnych dla kraju surowców (np. zbóż ekologicznych lub zamienników do ropy). Na lokalnej wsi pojawią się nowe pieniądze, nowy szef zagoni wszystkich do pracy, i nie tylko rolnicy znajdą pracę bo dookoła PGRu pojawi się otoczenie ekonomiczne (ślusarze, mechanicy, itd.).
.
Same dyskoteki pozostaną na wieki. Na równi z debilnymi serialami w TV, stronami internetowymi o ubiorze „gwiazd” i dominacji mediów przez rożnego rodzaju ewenementy, źle mówiące po polsku a zawdzięczające karierę jakiemuś wybrykowi (np. noszeniu mini-melonika na plecach albo obudzeniu się na pastwisku).
My sami, cieszmy się, gdyż żaden GPS nie doprowadzi nas do tych wiejskich mordowni — założę się o 100PLN, ze we wszystkich jest zakodowana wiadomość, gdyby ktoś wpisał nazwę lokalnej wiejskiej mordowni. Po wpisaniu nazwy lub coordinates, włącza się męski glos i pyta: „no chyba cię p……?”